Łomżyński Park Krajobrazowy z psem

Wystarczą dwie godziny jazdy autem od Warszawy, żeby znaleźć się w raju. Dziko, pusto, pięknie. Tak właśnie wygląda Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi wiosną.


Środek maja, piękna pogoda - czas ruszyć na wycieczkę! Szukaliśmy pięknego przyrodniczo miejsca położonego do 250 km od Warszawy. Pierwotnie wybór padł na Narwiański Park Narodowy. Zlokalizowany na wschód od stolicy Park, chroni obszar Narwi oraz otaczających ją rozlewisk i bagien. Po lekturze kilku artykułów o Parku, dowiedzieliśmy się, że tereny te są trudno dostępne. Jedynym szlakiem dla turystów jest drewniana kładka o długości 1 kilometra przecinająca Narew między miejscowościami Waniewo i Śliwno. Trochę mało jak na 2 godziny jazdy w jedną stronę...


Urok Podlasia i rzeki Narew jednak wygrał, ale obraliśmy nieco inny kierunek. Celem wycieczki stał się Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi. Otacza on Narew oraz pobliskie łąki i rozlewiska. W przeciwieństwie do Narwiańskiego PN, teren jest trudno dostępny jedynie w trakcie roztopów. Rzeka wtedy wylewa się z koryta i tworzy ogromne jezioro zalewając pobliskie łąki. Późniejszą wiosną rzeka wraca do koryta, odkrywając wszystkie polany. 




Chyba najpiękniejsza w tym miejscu jest przestrzeń. Łąki ciągną się miejscami aż po horyzont, a rzeka malowniczo przecina je płynąc zakosami. Dookoła słychać i widać mnóstwo ptaków. Nawet nieuzbrojeni w lornetki widzieliśmy czaple białe, siwe, mnóstwo bocianów białych, liczne ptaki drapieżne kołujące nad łąkami, a także kilka żurawi. 



Roślinność w większości miejsc sięga do połowy łydki, co bardzo umila spacery, ponieważ nie trzeba chodzić utartymi ścieżkami. Można najzwyczajniej w świecie iść przed siebie...





Nela miała raj na ziemi - mogła biegać swobodnie przez kilka godzin. Do tego kiedy tylko chciała, wskakiwała sobie do rzeki po łyk wody i chwilę ochłody. 







Będąc tak blisko pierwotnego celu wycieczki, nie odpuściliśmy Narwiańskiego Parku Narodowego. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy po dotarciu na miejsce okazało się, że kładka, którą chcieliśmy przekroczyć rzekę jest w ruinie, wieża widokowa zamknięta, a wejście na bagna zabronione ze względu na koronawirusa. Dobrze, że tego dnia potraktowaliśmy to tylko jako dodatek do wycieczki nad Narwię ;) 


Dodam jeszcze, że ku naszemu zaskoczeniu, żadne z nas nie złapało kleszcza! Siebie spryskaliśmy OFF'em Max i Muggą a psa Ixoderem, więc albo te środki super się sprawdzają albo to teren gdzie nie ma tego robactwa!

Zobacz także:
Psie podróże - Tatry!
Jak się chronić przed kleszczami?



Komentarze

  1. Ten blog bardzo mi się podoba. Na pewno na ten blog będę wracał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem takiego samego zdania jak mój poprzednik. Nic dodawał nie będę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz